Raport: EuroKultura
Dyskusja nad udziałem państwa w sferze kultury, pomocą dla sztuki „wyższych lotów” i artystów uznawanych za klasyków wciąż trwa – i to nie tylko w Polsce. Z jednej strony środowiska twórców domagają się środków na realizację co bardziej ambitnych projektów, z drugiej – liberalni publicyści nawołują do zdania się na siły rynku. Nie czytamy – straszą jedni, targi książki cieszyły się nadzwyczajnym zainteresowaniem – donoszą inni. Oglądamy tylko amerykańskie superprodukcje – a jednak europejska kinematografia co roku dostarcza kilka lub kilkanaście wartościowych tytułów, niekoniecznie obliczonych na rynkowy sukces. Konflikt kultury obrazka z dziedzictwem Gutenberga trwa. Jak więc mają się sprawy na Starym Kontynencie?
O komercyjnym i niekomercyjnym francuskim kinie oraz jego finansowaniu.
W 1895 r. Francuzi, bracia Louis Jean i Auguste Marie Louis Lumiere uruchomili w Paryżu pierwsze kino, w którym demonstrowali wynaleziony przez nich kinematograf. 19 marca 1895 r. Louis Lumiere nakręcił za pomocą kinematografu pierwszy film, o robotnikach wychodzących z fabryki ojca. Korzystał przy tym z używanych do dziś taśm perforowanych, tyle że wykonanych nie z celuloidu lecz ze specjalnego powlekanego papieru. Kolejnym francuskim osiągnięciem było pokazanie przez braci Lumiere filmu na forum Towarzystwa dla Wspierania Przemysłu Krajowego. Tym samym po raz pierwszy zaprezentowali oni swój wynalazek fachowcom.
Rozmowa z Åsne Seierstad, autorką "Księgarza z Kabulu".
Bastionem rocka w Europie była w latach 70. i 80. Wielka Brytania. Wcześniej ostoją twórców piosenki autorskiej Francja. Dziś muzyczne nisze wypełnia z powodzeniem Skandynawia – a dla jazzmanów, fanów muzyki alternatywnej i skrajnych odmian muzyki rockowej Mekką staje się Norwegia.
3 czerwca 2005 r. do sklepów trafiła nowa płyta VOO VOO – „XX cz. 1”. To pierwsze z dwóch wydawnictw jubileuszowych. Ale uwaga: nie jest to żadna celebra, podsumowanie... To nie żadne „VOO VOO w pigułce”!
Most na Wschód: Serbia i Czarnogóra
Odkąd niemalże pięć lat temu Serbowie obalili reżim Slobodana Miloszevicia, kraj zaczął żyć nadzieją na powrót do normalności, integrację z Europą i błyskawiczny skok gospodarczy. Niestety, nie jest to jednak takie proste. Serbia i Czarnogóra to najmłodsze państwo w Europie, oparte na wątłych fundamentach. Trudno o normalność w kraju, w którym struktury władzy zostały przeplecione ze strukturami przestępczymi, gdzie bohaterowie narodowi ostatnich lat są jednocześnie zbrodniarzami ściganymi przez Trybunał Haski. W państwie, którego za chwilę może nie być, jeśli Czarnogórcy zdecydują się na ogłoszenie niepodległości. Europa również – przynajmniej według samych Serbów – nie staje na wysokości zadania. Traktuje Serbię jak miejsce, w którym w każdej niemalże chwili może ponownie dojść do wojny. I patrząc na wciąż nie rozwiązany problem Kosowa, gdzie raz na kilka miesięcy dochodzi do eskalacji przemocy; pamiętając o zapowiedzianym przez Czarnogórę referendum w sprawie niepodległości, które może położyć kres istnieniu „piątej Jugosławii”; odnotowując wreszcie niepokoje w zamieszkanej w dużej mierze przez Węgrów Wojwodinie – trudno się Brukseli dziwić. Błędne koło dopełnione jest przez ubóstwo, którego przez te pięć lat nie udało się zlikwidować. Zła sytuacja wewnętrzna, chłodne reakcje Brukseli i niepewna przyszłość nie przyciągają inwestorów i nie pozwalają rozwinąć skrzydeł serbskim przedsiębiorcom.
Tu nic nie jest proste.
Wspólnota Państwowa: Serbia i Czarnogóra (Državna Zajednica: Srbija i Crna Gora), powstała 4 lutego 2003 r. na mocy porozumienia belgradzkiego, zawartego 15 marca 2002 r., pod naciskiem dyplomacji UE i Javiera Solany osobiście. Jej prezydentem został Czarnogórzec Svetozar Marović. Przypomnienie tych faktów i dat jest zasadne, ponieważ spór o symboliczny początek nowego serbsko-czarnogórskiego państwa zastępującego Jugosławię, ma coraz większe znaczenie.
Most na Wschód: Ukraina
Trudna pamięć historyczna
- Dlaczego Lwów sprzeciwiał się Orlętom
Pacyfizm
Uczniowie
- Kładziemy się - krzyczy megafon.
Nikt nie oponuje. Pada tam, gdzie stoi. Na chodnik, ulicę. Przeważnie na ulicę. Stara się jednak przybrać w miarę wygodną pozycję. Jakieś dziewczyny z uśmiechem na twarzach wpatrują się w rozpięte na parkanie hasło: "Kłamiesz Blair, dzieci umierają".
Wschodnia granica
Kiedy pakujemy się do autobusu jest jeszcze ciemno. Współpasażerowie, prawie wyłącznie kobiety, przysypiają na siedząco. Musiały wstać bardzo wcześnie, by się przygotować do podróży. Pół godziny przed odjazdem wszystko już popakowane, a miejsca zajęte. Jednak zbyt wielu bagaży nie widać, ot, jakieś pojedyncze torby. W końcu jeszcze dziś wieczorem wszyscy wracają do domów. Jedziemy do Polski, nie pierwszej młodości autobus codziennie pokonuje trasę przez granicę tam i z powrotem.
DAGESTAN
Dagestan - rzadko odwiedzana, wieloetniczna republika Federacji Rosyjskiej, położona na Kaukazie, nad Morzem Kaspijskim. Nie cieszy się dobrą sławą zapewne ze względu na bliskie sąsiedztwo Czeczenii oraz serię porwań i zamachów, które ogarnęły tę republikę w latach dziewięćdziesiątych.
KAMBODŻA
Dzisiaj
Na marginesie leżącej na stoliku gazety Veasna narysował kilka tulejkowatych kształtów zakończonych jakby uchem czy uchwytem.
- Pułapki na jaszczurki - wyjaśnił, a ja kiwnąłem ze zrozumieniem głową.
TYBET
Z Geshe Nyima Dakpa Rinpoche administratorem szkoły i sierocińca Bon Children`s Home rozmawiają Beata Oleksy i Michał Missala.
GWINEA BISSAU
Gwinea Bissau - niewielkie, liczące niewiele ponad 1,3 miliona mieszkańców i prawie dziesięć razy mniejsze od Polski państwo w Afryce Zachodniej, na wybrzeżu Oceanu Atlantyckiego. Kraj słońca, piaszczystych plaż, tropikalnych wysp, obfitujących w ryby estuariów rzecznych, z oryginalną afrykańską kulturą, spontanicznym "latynoskim" temperamentem i jednymi z ostatnich w tej części Afryki dobrze zachowanymi fragmentami wilgotnych lasów równikowych. Państwo położone zaledwie parę godzin lotu z Paryża czy Londynu, które mogłoby być prawdziwym rajem dla europejskich turystów. Zapewne byłoby, gdyby Bóg-Stwórca umieścił je w jakiejś innej części Świata. Niestety nie był tak łaskawy - Gwinea Bissau leży w biednej "czarnej" Afryce. Dlatego gdy wjeżdżamy do położonej na wybrzeżu stolicy państwa - Bissau, nie witają nas obsadzone palmami bulwary, opalone twarze turystów, kolorowe szyldy hoteli i żeglujące w oddali jachty. Witają nas wraki czołgów, obdrapane pokolonialne budynki i rzędy bieda-straganów, zza których mieszkańcy miasta starają się sprzedać cokolwiek komukolwiek, aby przeżyć.
Kultura z Afryki
W czasie pokazu 10.05.05 w ursynowskim Domu Sztuki zaprezentowaliśmy widzom pięć filmów: dwa fabularne ("Samba Traoré", "Portret tonącego człowieka"), dwa fabularyzowane dokumenty ("Mała sprzedawczyni Słońca", "Ulica jest nasza") oraz jeden dokument ("Dzień, którego nigdy nie zapomnę"). Naszym zamiarem było przedstawienie możliwie różnorodnego obrazu życia w Afryce i nurtów w kinie afrykańskim.
Niewiele dziś w Polsce śladów po dawnym zainteresowaniu kulturą Afryki, które w latach sześćdziesiątych, pobudzone procesem dekolonizacji, zdawało się sięgnąć zenitu. Kultura, sztuka, historia i zwyczaje Afryki zostały opisane i sklasyfikowane, a następnie przygniecione postkolonialnymi problemami, które permanentnie wyniszczają kontynent. Czarny Ląd zdaje się być postrzeganym na zasadzie negatywu przyłożonego do "naszej" cywilizacji, wręcz redukowanym do kondradowskiego jądra ciemności. Tymczasem życie Afryki płynie intensywnie we w ł a s n y m rytmie pulsując różnorodnością, w szczególności kulturową, którą trudno dostrzec słuchając wiadomości czy oglądając programy przyrodnicze. Angola jest jednym z tych krajów, na temat których wiedza w Polsce ogranicza się do strzępkowych informacji o konflikcie wewnętrznym czy chorobie Marburskiej. O kulturze tego kraju nie wiemy nic, podczas gdy, dla kontrastu, Angolańczycy doskonale znają serial Czterej pancerni i pies... Tym bardziej występ zespołu "Dancarte", jaki miał miejsce 13 maja br. na deskach Teatru Dramatycznego w Warszawie był zaskoczeniem dla polskiego widza.
|